Dzisiaj piwo, które na swój sposób może szokować - nazwą, etykietą czy dodatkami. Efektem potrójnej kooperacji stała się IPA z dodatkiem ginu i toniku. Czy zawartość będzie równie intrygująca jak to co widać na etykiecie?
Widzę:
Przy nalewaniu tworzy się niezwykle obfita i puszysta czapa piany, która skutecznie chroni dostępu do piwa. Składająca się drobnych pęcherzyków konstrukcja nieśpieszno opada do centymetrowej warstwy, pozostawiając przy tym liczne ślady na szkle. Pod nią zaś skrywa się ciemnozłota ciecz o delikatnym zamgleniu.
Ocena: 3.82/5
Czuję:
Zapach nie grzeszy intensywnością. Z początku przeważają nuty słodkich owoców tropikalnych, które stopniowo przechodzą w trawiaste akcenty. W tle można jeszcze natknąć się na nuty ziołowe z ginu.
Ocena: 3.25/5
Smakuję:
Ku zaskoczeniu na starcie witają nas nuty słodowe, które zepchnęły część chmielową na dalszy plan. W miarę ogrzewania pojawiają się owoce tropikalne z delikatną żywiczno-leśną nutką. Jednak jak na IPA, zabrakło tutaj pazura - ferii smaków amerykańskich chmieli i porządnej goryczki. Uwagę przyciąga jeszcze delikatnie kwaskowy posmaczek, do którego nieśmiało dołącza maciupki ziołowo/cierpki smaczek będący efektem połączenia ginu z tonikiem. Treściwość mieści się w normie, lecz nasycenie spada poniżej średniej.
Ocena: 3.28/5
Słówko końcowe:
Szału jednak nie ma. Jak na IPA piwo jest za mało wyraziste, natomiast dodatki są słabo zaakcentowane. Rzecz jest jak najbardziej do spożycia, jednak nie należy nastawiać się na jakieś wyjątkowe wrażenia.
Ocena końcowa: 3.33/5
____________________________________
IPA z ginem i tonikiem
Holandia, Dania
Alc: 6%
Termin do spożycia: 13.07.2018
Brak komentarzy
Prześlij komentarz