No i na koniec prawdziwy mocarz. Oto pocisk od To Øl - 15% Imperial Stout leżakowany w beczkach po sherry i koniaku. Czy warto było na niego zapolować, czy trunek rzeczywiście pozamiata?
Widzę:
Browar poszedł w skrajny minimalizm, zamieszczając na etykiecie zwyczajny napis oraz skąpe informacje o zawartości. Kapsel golas, oklejony dla kamuflażu czarnym pozłotkiem.
Na szczęście samo piwo prezentuje się znacznie okazalej. Ciecz przez czarną barwą i porządną treściwość wygląda niczym smoła. Na niej zaś osiada niewielka piana, o drobnej strukturze i ciemnobeżowym odcieniu. Ta dość szybko redukuje się do skromnej obwódki, pozostawiając na szkle artystyczne plamki.
Ocena: 3.68/5
Czuję:
Zapach przynosi intensywną woń palonych słodów (a nawet pieczonych) oraz związane z nimi kakao i czekoladę. Do tego dochodzą obfite pokłady karmelu i kandyzowanych owoców, które wynoszą słodycz w likierowe rejony. Wyczuwalna jest także laktozowa kwaśność oraz wpływ leżakowania, co objawia się beczką oraz szlachetnymi nutami koniaku i sherry.
Ocena: 4.85/5
Smakuję:
Niepozorna, mała buteleczka skrywa prawdziwego potwora - potężnego, masywnego i oszałamiającego bogactwem oraz intensywnością smaków. Pierwsze co zaskakuje to spora słodycz, która w natłoku smaków ładnie integruje się z całością. Następnie mamy obfitą czekoladę, która wchodzi w tany z laktozą, co owocuje mleczną czekoladą, mlekiem czekoladowym oraz ich wariacjami. Nie mogło też zabraknąć ciemnych słodów, kawy i kakao, choć całe szczęście paloność przybrała tu subtelną formę. Co później? Ano 15% alkoholu, oczywiście świetnie ułożonego, co w połączeniu z beczką daje akcenty sherry i koniaku. To jeszcze nie wszystko! Przez cały czas towarzyszą nam nuty owoców (wiśnie, śliwki, jagody, figi, także w wersji suszonej i kandyzowanej), wanilii, lukrecji, karmelu, toffi oraz cukru (brązowy, palony). Wspominałem już o laktozie, która nadaje aksamitnej wręcz gładkości? Całość zamyka delikatnie gorzki, a nawet nieco wytrawny finisz. Nasycenie nie miało nic do powiedzenia i ustąpiło miejsca niesamowitej treściwości. Trunek przepływając przez jamę ustną daje prawdziwy festiwal smaków, a wyklejający charakter połechce każdy zakamarek.
Ocena: 4.96/5
Słówko końcowe:
Jest miazga! Yule Mælk to potężny i bogaty trunek, aż ciężko uwierzyć, że tak może smakować piwo. Słodyczą przypomina deser, pokaźny alkohol przywołuje wykwintne trunki, niezwykły szlif owocowy kojarzy się z nalewką, a przy tym wszystkim zachowano wspaniałą gładkość. Napisałbym, że jest to idealny Milk Stout, abo to piwo wymyka się wszelkim klasyfikacjom. Po prostu doskonały trunek i prawdopodobnie najlepszy jaki miałem okazję wypić.
Ocena końcowa: 4.79/5
__________________________
Imperial Milk Stout Aged in Sherry and Cognac Barrels
Dania
Sugerowana temperatura: 16°C
Brak komentarzy
Prześlij komentarz